Śledź nas na:



Dzień na Harmenzach - streszczenie

V

Pipel rozstawiał naczynia i nakrywał stół do obiadu, przy którym miał zasiąść kapo. Więźniowie w pozycji wyprostowanej i w szeregach siedzieli na ziemi - czekali, aż podadzą im wyznaczone porcje. Rozdawaniem posiłków zajmowali się pomocnicy kapo - tak zwani Vorarbeiterzy, jednym z nich był Tadeusz. Pełniącym tę funkcję należały się dwie miski zupy wybranej z dna kotła, z kartoflami i mięsem. Więźniom nie wolno było wylizywać menażek ani też przedłużać pory posiłku. Złapany na wylizywaniu miski więzień był karany kopnięciem w twarz. Dolewka, czyli dodatkowa miska zupy, należała się tylko więźniom zdrowym, którzy mogli jeszcze popracować, słabi i chorzy musieli zadowolić się jedną porcją - „Nie wolno marnować pokarmu dla ludzi, którzy niedługo pójdą do komina".

W pobliżu więźniów zasiadali esmani i zjadali swój prowiant (chleb z margaryną). Pewien Żyd z Kanady (Kanada w terminologii więziennej oznaczała grupę pracującą przy rozładowywaniu transportów, ci więźniowie „bogacili się" o żywność, odzież i przedmioty pozostałe po ludziach, których gazowano) rozmawiał tajemniczo z esmanem, załatwiając interes dla siebie i kapo. Na późniejsze pytanie Tadka dotyczące tematu rozmowy Rubin (ów Żyd z Kanady) odpowiedział, że podobno Kijów został zajęty.

Bohater oddał należne mu dwie porcje zupy. Jedną złorzecząc podarował Bekerowi (Żydowi, który powiesił syna), a drugą Andrzejowi, który pracował w sadzie i obiecał przynieść trochę jabłek. Zauważył to kapo, wezwał Tadka i wypytywał, dlaczego odstąpił swój obiad i co wziął w zamian. Narrator wytłumaczył, że wystarcza mu żywności i może zrezygnować z obiadu. Dowódca przypomniał więźniowi o zrobieniu noszy na wieczór i postanowił ukarać go za oddawanie racji żywnościowych - następnego dnia Tadek miał nie dostać należnej mu zupy.

Nieopodal rozłożyło się komando dziewcząt. Jedna z nich klęczała, trzymając w wyprostowanych nad głową rękach ciężką belkę. W pobliżu esman rozluźniał smycz psa wyrywającego się w kierunku dziewczyny. Sądzono, że to złodziejka, ale wyszło na jaw, że przyłapano ją z mężczyzną w polu kukurydzy. Kobieta upuściła belkę i z płaczem upadła na ziemię. Współwinowajca zdążył wcześniej uciec.



Zobacz także