Śledź nas na:



U nas w Auschwitzu… - streszczenie

IV

Niedzielny spacer po obozie, pobudza autora do refleksji. Zastanawia się on nad ludzkimi reakcjami: osoby przybywające do lagru obserwują wszystko z przerażeniem: ze strachem patrzą na piętrowe domy, metalowe druty, prycze, posterunki strażnicze, tymczasem dla „stałych bywalców" jest to widok codzienny, do którego przywykli, i który nie budzi już takich emocji, nie ma nic wspólnego z mistycyzmem, którego wydają się doświadczać nowi więźniowie. Narrator zastanawia się nad biernością jednostek, brakiem buntu, obojętnością wobec śmierci, mechanizmem zbrodni.

„Jakże to jest, że nikt nie krzyknie, nie plunie w twarz, nie rzuci się na pierś? Zdejmujemy czapkę przed esmanami wracającymi spod lasu, jak wyczytają, idziemy z nimi na śmierć - - nic?"

Tadek zauważa, jak łatwo można ulec pozorom, a służyć temu mają „widowiska sportowe" np. mecze bokserskie odbywające się w specjalnym baraku lub koncerty muzyczne z udziałem więźniów na co dzień pracujących w kuchni lub wykonujących prace fizyczne. Mistyfikacją są również kąpiele, bo te mają całkiem inne przeznaczenie: „tablice z napisem <kąpiel> wystarczą, aby otumanić miliony ludzi, oszukać aż do śmierci." Codzienność to w istocie obcowanie ze śmiercią: choroby, wycieńczająca praca, głód, bicie, egzekucje - oto obozowa rzeczywistość. Narrator przypomina Marii, by nie traciła sił, bo może „z tego czasu oszustw będziemy musieli zdać ludziom żywym relację i stanąć w obronie zmarłych".

W zakończeniu listu przywołuje obraz nagich kobiet transportowanych do komór gazowych. Wołały o ratunek. Nikt pospieszył im z pomocą, chociaż widziały to tysiące mężczyzn czekających pod obozową bramą. Kobiece błagania zagłuszały dźwięki orkiestry przygrywającej komandom.



Zobacz także