Śledź nas na:



Ludzie, którzy szli - streszczenie

Inna blokowa o rudych włosach rozmawiała z narratorem o dylematach moralnych i filozoficznych, zastanawiała się nad sprawiedliwością, karą i przebaczeniem „Czy zbrodnia popełniona na płaszczyźnie może być ukarana w przestrzeni?" Starała się urozmaicać czas więźniarkom leżącym na pryczach - by nie trapiły ich złe myśli. Nie mogła jednak znieść ciągłych pytań kobiet o matki, ojców, dzieci, i bezdusznie wykrzyczała prawdę o tym, że wszyscy zostali zagazowani.

Z czasem warunki w obozie poprawiały się, zwłaszcza gdy Niemcy mieli problemy na froncie. Można było otrzymywać paczki, chodzić w cywilnych ubraniach, apele trwały krócej, ale pociągi nadal zatrzymywały się przy rampie, a ludzie wciąż szli. Kobiety z Perskiego Rynku nie zauważały żadnych zmian. Na terenie żeńskiego obozu czas jakby się cofał. Tu nadal jadło się kiepską zupę i stało na długim apelu. Zdarzały się apele „nadprogramowe", podczas których wybierano kobiety do gazu. Zapędzano je to tak zwanego „oka" złożonego ze sztubowych. Otoczone kręgiem innych kobiet szły w stronę lasu. Niekiedy używano podstępu i pytano więźniarki o zdrowie oraz o to, czy nie są brzemienne. Obiecywano im miejsce w szpitalu, biały chleb i mleko, ale kiedy wyszły z baraku, otaczało je „oko" i szły w zupełnie innym kierunku.

Na rampę nieprzerwanie podjeżdżały wagony i - ludzie szli dalej. (...) Szli powoli, luźnymi gromadami i trzymali się za ręce. Kobiety, starcy, dzieci."

Z dachów baraków rozciągał się widok na płonące stosy i pracujące krematoria. Ludzie chodzili do środka, rozbierali się, po czym esmani zamykali szczelnie okna i dokręcali śruby. Po kilku minutach otwierano okna, wietrzono pomieszczenia i usuwano z nich trupy. I tak bez przerwy, każdego dnia. Czasami po zagazowaniu transportu przyjeżdżały spóźnione auta z chorymi, pielęgniarkami czy innymi więźniami, ale tych nie „opłacało się gazować". Rozbierano ich do naga i spychano do płonącego rowu. Pewnego razu przywieziono młodą kobietę, która nie chciała odstąpić swojej matki. Była wyjątkowo piękna. „Rozebrano je obie w komorze, matka poszła przodem". Mężczyznę prowadzącego córkę, zdumiała jej uroda. Zatrzymał się chwilę, a młoda kobieta nabrała odwagi i poczęła go wypytywać o swój dalszy los. Esesman nakazał, by była odważna, po czym zasłonił jej oczy ręką i poprowadził w kierunku płonących rowów. Dziewczynę przeraził zapach palącego się tłuszczu i bijące z dołów ciepło. Żołnierz strzelił do kobiety, a następnie zepchnął ją do rozgrzanego rowu, po chwili wydobył się stamtąd przeraźliwy krzyk.

Pod koniec lata pociągi przestały przyjeżdżać, krematoria wolniej pracowały. Sytuacja na froncie zmieniała się, rozpoczynała się ofensywa radziecka, a Warszawa stanęła do walki (Powstanie warszawskie). Więźniów kierowano do innych obozów, wywożono na zachód. Sonderkomando biorące udział w gazowaniu ludzi i paleniu zwłok, uciekło, ale zbiegów złapano i rozstrzelano.



Zobacz także