Śledź nas na:



Pożegnanie z Marią - streszczenie

III

Wieczorami Tadeusz pozostawał sam w składzie. Uprzątał wtedy kantor i zajmował się powielaniem swoich wierszy, robił również notatki bibliograficzne, zapisywał cytaty z książek i uczył się ich na pamięć. Zdjął ze sznurków suszące się kartki i obłożywszy je w gruby pergamin, schował pod łóżkiem. Zmierzchało, a Maria wciąż nie przychodziła. Doktorowa postanowiła wrócić do getta. Woźnica wynosił pakunki z szopy i ostrożnie pakował je na wóz. Kierownik przekonywał staruszkę, by nie postępowała pochopnie i roztaczał przed nią wizję powojennego, wolnego handlu. Kobieta była nieubłagana.

Na podwórze zajechał niemiecki samochód z przyczepą. Przywieziono cement. Jeden z robotników rozładowujących towar, szepnął Tadeuszowi o pięciu nadprogramowych workach. Bohater kupił je „na lewo", by potem bez wiedzy Inżyniera wspólnie z kierownikiem odsprzedać innemu klientowi (zakładom czerniakowskim). Stara Żydówka zauważyła niemieckie auto i ze strachu ukryła się za drzwiami magazynu. Szofer zagadnął ją pytaniem o przeprowadzkę. Potwierdziła. Kierownik rozmawiał przez telefon z żoną, a następnie rozliczył się z żołnierzem i umówił na kolejny termin dostawy materiałów budowlanych. Na głowę włożył czapkę tramwajarza, dzięki czemu nie płacił za przejazdy. Czapka „zabezpieczała" go również przed łapankami. Wspólnie z Tadkiem poszli odprowadzić doktorową. Kobieta siedziała na wyładowanym walizkami i meblami wozie. Odjeżdżała. Mężczyźni wyszli na ulicę. Był już głęboki wieczór. Wszędzie kursowały niemieckie samochody wypchane ludźmi i motocykle z żołnierzami. Tadeusz napotkał sklepikarza. Handlarz zapytał o Żydówkę, zdziwił się, że wyjeżdża. Miał otrzymać zaliczkę od kierownika w kwestii zakupu mieszkania dla doktorowej. Przeprosił za niefortunną uwagę. Narrator wyjaśnił mu, że doktorowa wraca do getta, bo jej córka nie może go opuścić. Sklepikarz pokiwał głową ze zrozumieniem. Kolumna samochodów na ulicy przesuwała się powoli. Nagle auta zatrzymały się. Motocykle oświetliły reflektorami jezdnię. Światło wyłowiło z mroku ludzkie twarze. Tadeusz na jednym z samochodów spostrzegł swoją narzeczoną. „Stała w aucie, wciśnięta w tłum tuż przy żandarmie." Patrzyła na niego i unosiła ręce jakby w geście pożegnania. Auta ruszyły. Autor kończy opowiadanie informacją, że znacznie później dowiedział się, iż Marię uznano za aryjsko-semickiego mieszańca i wywieziono transportem do obozu nad morzem. Tam zagazowano, „a ciało jej zapewne przerobiono na mydło."

 



Zobacz także